Elektrociepłownia to nie samo zło
Elektrociepłownie są źródłem smogu! Elektrownie węglowe pozostawiają trwały ślad na środowisku! Takie hasła widnieją w nagłówkach wielu czasopism. Fala nieprawdziwych informacji i manipulacji związanych z ochroną środowiska pustoszy świadomość społeczną. Prawda jednak wygląda zupełnie inaczej – środowisko najskuteczniej zanieczyszczamy my sami.
Ekologia. Słowo to już od dawna przestało znaczyć to, czego jeszcze przed ponad dwudziestu laty uczono mnie na studiach. Nie ma co się buntować, słowa i ich znaczenia ewoluują, a o poprawności decyduje kryterium powszechności stosowania. Ekologia, ekologiczny, proekologiczny – to rodzina słów w popularnym rozumieniu oznaczająca dzisiaj to, że coś ma związek z ochroną środowiska. Od kilku dekad wszyscy jesteśmy ekologiczni. Jemy ekologiczne jabłka, jajka od kur hodowanych w ekologicznych warunkach, nosimy buty ze skóry ekologicznej itp. Śledzimy w swoim otoczeniu działania nieekologiczne. Gdy jednak przyjrzeć się ekologicznej sferze naszego życia dokładniej, okazuje się, że wszystko wygląda zgoła inaczej.
Czy aby na pewno jesteśmy eko?
Drogi Czytelniku – zanim zaczniesz się oburzać na to, co dalej napiszę, proponuję mały eksperyment. Stań przed lustrem i odpowiedz sobie na pytanie, co robisz ze zużytymi bateriami np. z pilota do telewizora, gdy ten przestanie działać? To przecież tylko mała bateryjka, wrzucenie jej do kosza na śmieci nie powinno przecież niczemu szkodzić. I co, jak wypadł Twój rachunek sumienia? Niestety, w całym przesiąkniętym ekologicznością życiu, większość toksycznych ładunków zawartych w zużytych bateriach ląduje w naszych koszach na śmieci.
Co jest bardziej ekologiczne – napoje w butelkach szklanych czy plastikowych typu PET? Wydaje się, że oczywiście bardziej ekologiczne są butelki wielokrotnego użytku. Skoro jednak zadałem to pytanie, to prawdopodobnie jest dokładnie odwrotnie. Owszem, gdy ocenimy cały wpływ na środowisko jednego i drugiego, to okaże się, że mimo wszystkich wad, to właśnie butelki PET zostawiają mniejszy ślad w środowisku. Dlaczego? Ano, bo przy ocenie tych drugich zapominamy, że do ich wytworzenia potrzeba specjalnie wydobytego surowca, dużo energii cieplnej, że po pierwszym użyciu trzeba je zebrać, że są ciężkie i trudne w transporcie, trzeba je umyć z wykorzystaniem ciepłej wody, energii i detergentów i ponownie zawieźć do dystrybutora napojów, emitując przy tym spaliny do atmosfery. Dystrybutor napojów po napełnieniu butelek płynem rozwiezie je ponownie do sklepów. Użytkownik po wypiciu odda je do punktu skupu albo nie odda i wyrzuci do kosza.
Inny przykład. Wbrew pozorom to nie wieś jest ekologiczna, bardziej ekologiczne jest miasto. Brzmi jak herezja, ale przyjrzyjmy się temu bliżej. Miasto to skupisko dużej populacji ludzkiej na relatywnie małym terenie. Ze skupienia wynikają pewne korzyści – krótkie drogi transportowe, łatwość zaopatrzenia w surowce, energię, wodę oraz łatwość odbioru odpadów i ścieków. Ścieki miejskie spływają do zbiorczej oczyszczalni, ciepło do domowych kaloryferów dostarcza się z ciepłowni. Ze względu na krótkie drogi transportowe straty energii elektrycznej i ciepła są możliwie małe. Tymczasem na polskiej wsi ludzie mieszkają w dużym rozproszeniu. Do sklepu, do szkoły na wsi już nie chodzi się pieszo, ścieki z każdego domu najczęściej spływają do zbiornika, który trzeba opróżniać specjalnymi samochodami. Odpady zbierane są z dużej przestrzeni i transportowane do miejsca utylizacji. Przedstawiony obraz jest wyidealizowany. W praktyce odpady są palone, szamba celowo rozszczelniane. Aby nie zgubić skali, średnią wieś pod względem ilości mieszkańców można porównać do niewielkiego osiedla w mieście, w którym funkcjonuje całe zaplecze i na dobrą sprawę wszystko można załatwić na miejscu.
Elektrociepłownia ≠ smog
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ szczególnie w tej dziedzinie obowiązują informacje obiegowe, przekazywane przez ludzi najczęściej niedouczonych, którzy albo nie wiedzą, ale którym się wydaje. Rewelacje publikowane w mediach najczęściej przyjmowane są bezkrytycznie. Któż bowiem chciałby polemizować ze szczytną ideą ochrony środowiska? Z litości nie wymienię nazwisk autorów artykułów w poczytnych periodykach, etatowych specjalistów od wszystkiego, którzy pewnie mieli w szkole czwórkę z przyrody, lubią zwierzęta i dlatego objęli dział środowiskowy.
Artykuły o katastrofach ekologicznych są interesujące, dobrze się je czyta. Kilka dekad temu problem dziury ozonowej nie schodził z czołówek gazet. Obecnie top tematem jest ocieplenie klimatu. Zimą modny jest smog. Zgodnie z tym co można przeczytać w prasie, dzisiaj każdy dym jest smogiem. Tymczasem nie każdy. Słowo smog bierze się z połączenia dwóch słów: smoke i fog. Nie każdy smoke to „smog”, potrzebny jest jeszcze fog, czyli „mgła”. To mieszanina mgły ze spalinami – najczęściej tlenków azotu, tlenków siarki, tlenku węgla, pyłów zawieszonych. Źródła tych ostatnich, poza samochodami, to głównie małe domowe paleniska.
W ostatnich latach można było przeczytać artykuły o smogu, konsekwentnie ilustrowane zdjęciem elektrowni, a najczęściej wielkich i grubych chłodni kominowych, które redaktorowi wydawały się być kominami, a z których, jak wiemy, wydobywają się kłęby nieszkodliwej pary wodnej. Zdjęcia takie zawsze są w szarościach, aby biała para wodna wyglądała na strugę śmiercionośnych zanieczyszczeń. Połączenie dwóch pojęć – smogu i elektrowni jest albo wynikiem kompletnej ignorancji autora, albo – co gorsza – wynikiem świadomej manipulacji.
Elektrociepłownie nie są źródłem smogu. Przeciwnie, są one antidotum, jedynym dzisiaj rozsądnym lekarstwem na smog. To one produkują ciepło w dużych ilościach, a spaliny, jakie przy tym powstają, są niemal w stu procentach oczyszczane. W elektrowniach wychwytuje się pyły, tlenki siarki, redukuje tlenki azotu do postaci azotu cząsteczkowego. Rudy dym z kominów elektrowni zdarza się dzisiaj wyjątkowo rzadko, tylko w przypadku awarii elektrofiltrów. Na co dzień dym z kominów elektrowni jest biały jak chmura.
Jak walczyć ze smogiem?
Paradoksalnie, największe zanieczyszczenia powietrza w okresie zimowym powstają w niewielkich miejscowościach, najczęściej tych górskich. Do ogrzewania domów wykorzystuje się niskiej jakości paliwa; przewietrzanie atmosfery ograniczone jest przez otaczające wzniesienia. Górskie miejscowości intuicyjnie podejrzewa się o dobre warunki życia, o czyste powietrze. W większości z nich płaci się opłaty klimatyczne. Tymczasem zanieczyszczenie powietrza jest w nich często znacznie wyższe niż w dużych aglomeracjach. Jeżeli w jakiejś miejscowości „nie ma smogu”, to prawdopodobnie znaczy, że nie ma również monitoringu.
Walka ze smogiem nie polega na budowaniu ośrodków monitorowania – to moim zdaniem pieniądze zmarnowane. Wystarczy spojrzeć przez okno na termometr i na strugę dymu z najbliższego komina. Jeśli jest zimno, a dym leci prosto w górę, to oznacza, że paleniska domowe pracują pełną parą, a spaliny gromadzą się w powietrzu, bo nie ma wiatru. Jeśli do tego w powietrzu wisi widoczna mgła, to tworzy się smog. Jedyny sensowny sposób na walkę ze smogiem to podłączenie maksymalnej ilości domów do źródeł ciepła systemowego, czyli do elektrociepłowni, która w kolorowych periodykach przedstawiana jest nam jako źródło smogu.
Dezinformacja społeczna
Strumienie nieprawdziwych informacji, półprawd, demagogia i manipulacja – szczególnie w dziedzinie związanej ze środowiskiem – z jaką mamy do czynienia w mediach, wywołują spustoszenie w świadomości społecznej, co przekłada się na protesty i brak akceptacji dla działalności branży surowcowej i energetycznej. Ta przedstawiana i postrzegana jest jako ta najbardziej „nieekologiczna”. Tymczasem odium największego szkodnika środowiska wobec branży górniczo-energetycznej jest kompletnie niezasłużone.
Komentarze