Partner serwisu
20 grudnia 2016

Gra do jednej bramki

Kategoria: Aktualności

– Pogodzenie rozwoju OZE i energetyki konwencjonalnej wydaje mi się nie do końca możliwe. Jeśli jeden zyskuje, to inny traci – współpraca w takim układzie jest bardzo trudna. Obecnie dominujący jest lobbing za węglem. Rozwój OZE wydaje się być wstrzymywany. To gra do jednej bramki – mówi prof. dr hab. inż. Konrad Świrski, prezes zarządu Transition Technologies S.A., pracownik Politechniki Warszawskiej.

 

Gra do jednej bramki

Czy hasło reindustrializacji Europy jest możliwe do zrealizowania bez radykalnej korekty polityki klimatycznej?

Uważam, że nie jest to wykonalne w tej postaci, w jakiej w Polsce rozumiemy termin „reindustrializacja” – otwieranie dużych fabryk produkcyjnych sektora maszynowego, motoryzacyjnego czy chemicznego. Europa Zachodnia już pozbyła się większości przemysłu ciężkiego właśnie z powodu własnej polityki klimatycznej. Wciąż na ten przemysł nakłada kolejne, wyśrubowane normy środowiskowe. Rozumię więc ten termin inaczej – jako zwiększenie udziału w gospodarce wyspecjalizowanego przemysłu, „Przemysłu 4.0”, który naturalnie rozwijany jest przez najbardziej zaawansowane technologicznie państwa i ich koncerny, dominujące w gospodarce światowej. To taki przemysł będzie się w Europie rozwijał.

Tymczasem polska energetyka stoi na węglu. Co będzie dalej z tym węglem? Trudno z niego zrezygnować.

To zależy, czy chcemy wypełnić postanowienia pakietu klimatycznego, czy nie. Musimy zmniejszyć zużycie węgla do 50-60% w latach 2020-2030, by zredukować emisję CO2 zgodnie z zapisami reformy systemu ETS z 2015 roku. Nie jest to jednak jasno przedstawione w polskiej polityce energetycznej. Unika się dostawienia kropki nad „i”, powiedzenia wprost, że tak jest. Wiemy też już dzisiaj, że część elektrowni, które będą naturalnie kończyć swoją eksploatację, trzeba będzie zastąpić, ale nadal nie wiemy, w jaki sposób.

Może energetyką jądrową.

Elektrownię jądrową buduje się 20 lat, licząc także proces przygotowania fi nansowania i odpowiedniego wyboru dostawcy, więc już teraz wiadomo, że nie zdążymy do roku 2030. To nie jest odpowiedź, recepta, tylko delikatne unikanie tematu. Powinniśmy zmieniać energy mix, ale jak dokładnie – tego już nikt nie chce głośno powiedzieć. Na coś musimy się jednak w końcu zdecydować.

Inaczej czekają nas ograniczenia w dostawach energii...

Tak, szczególnie niebezpiecznymi porami są tutaj lato i zima. To oczywiste kwestie. Latem – kiedy jest gorąco i bezwietrznie, i na dodatek występują problemy z wodą, a zimą – bezwietrznie i przy silnie ujemnych temperaturach. Mamy wtedy duże zapotrzebowanie na energię, a nie działają elektrownie wiatrowe.
W takich sytuacjach nasze teoretyczne nadwyżki mocy zainstalowanej przestają wystarczać i mamy problem. Jeśli taki okres trwa 1-2 tygodnie, zaczynają się poważne kłopoty. Sierpień 2015 r. pokazał tę słabość. Oczywiście już wyciągnięto pierwsze wnioski, np. inaczej zaplanowano remonty w elektrowniach i lepiej przygotowano rezerwy mocy na takie okresy.

Mamy w Polsce obecnie realizowanych kilka inwestycji – większych i mniejszych. Czy to wystarczy, aby ten problem w przyszłości nie występował?

W zależności czy rozpatrujemy problem w horyzoncie 5, 10 czy 15 lat. Bardzo ważną kwestią jest to, czy inwestycje, które aktualnie realizujemy, się nie opóźnią. Gazowe bloki są „prostsze”, a już mamy poślizgi. W węglowych pojawiają się sygnały o opóźnieniach – tutaj może być jeszcze trudniej dotrzymać terminów. Zwykle niedoceniany jest okres oswajania instalacji, pierwszych rozruchów. Coraz trudniej buduje się skomplikowane instalacje.

Jeśli wszystkie bloki wejdą do systemu w zaplanowanym terminie, nie powinniśmy mieć problemów, przynajmniej w perspektywie krótkoterminowej 2020-2022. Jeśli nie wejdą, to już wraz z 2019 r. staniemy przed problemem planowanego odstawienia części mocy, które nie spełniają wymogów BAT. Oddzielny problem to kolejna dekada, kiedy wymagana jest przebudowa sektora energetycznego w związku z wycofywaniem starych elektrowni i decyzją, w jaki sposób spełnić europejskie wymagania klimatyczne.

Dużo ostatnio mówi się o rozwoju energetyki odnawialnej. Czy może to iść w parze z rozwojem energetyki konwencjonalnej?

Wydaje mi się, że jest to nie do końca możliwe. Zasada mówi, że jeśli jeden zyskuje, to inny traci – współpraca w takim układzie jest bardzo trudna. Obecnie dominujący jest lobbing za węglem, czyli energetyka konwencjonalna. Rozwój OZE wydaje się być wstrzymywany. To dowód na to, że trudno pogodzić te dwie energetyki. Preferowanie jednych rozwiązań powoduje blokowanie innych. To gra do jednej bramki – przynajmniej na dziś, co widać także w nowych propozycjach wspomagania inwestycji węglowych (rynek mocy). Z kolei oczywiście typowe mechanizmy, jak FiT, są pomocą dla energetyki odnawialnej i nie ma także technicznej równowagi między wspieraniem obu energetyk poprzez gwarantowany odbiór produkcji odnawialnej. Dzisiaj w każdym kraju europejskim i na świecie inaczej rozłożone są akcenty i w zależności od krajowych planów dany segment energetyki jest preferowany.

Czy polska energetyka jest pana zdaniem nowoczesna?

To zależy. Jak popatrzymy na strukturę zużycia paliw, zobaczymy, że z uwagi na węgiel idziemy w zupełnie innym kierunku niż Europa. Dlatego trudno powiedzieć, co jest nowoczesne – przynajmniej defi nicja nowoczesności w polskim sektorze energetycznym, rozumiana jako nowoczesne urządzenia i technologie węglowe, jest inna niż zachodnioeuropejskie trendy, gdzie sam węgiel jest uważany za przestarzałe paliwo. W Unii przechodzi się powoli, ale konsekwentnie, z dużej energetyki na rozproszoną – z wielkich elektrowni na produkcję wielkoskalową złożoną z małych, powtarzalnych elementów. Istotą tej rewolucji jest to, że zamiast jednej elektrowni rozpraszamy produkcję. To długoterminowa wizja. Widzimy to już i w innych dziedzinach. Popatrzymy na telewizory i inne urządzenia, które kiedyś naprawialiśmy, teraz raczej wymieniamy na nowe – elementy w nich zastosowane mają swoją ograniczoną żywotność. Energetyka, wciąż naprawiana przez inżynierów i z blokami o przewidywanym czasie pracy liczącym 40-50 lat, zostanie zastąpiona nieskomplikowanymi systemami z wymienialnymi elementami, o krótkim okresie żywotności. Obawiam się, że m y, stawiając na nowe technologie węglowe, będziemy coraz dalej za Europą, gdzie węgla już nikt nie będzie chciał używać. Niebezpieczne jest więc, że nawet jeśli będziemy produkować nowocześnie i efektywnie z węgla, to przez odmienną wizję UE będzie narzucać nowe regulacje i ograniczenia.

Czy zatem jest jakaś recepta dla polskiej energetyki? Co musimy zrobić, by Polska była bezpieczna energetycznie?

Gdybym miał pomysł, chętnie bym go przekazał. Pewne jest, że nie jesteśmy w stanie spełnić wszystkich celów, które są przed nami: bezpieczeństwo dostaw surowców, bezpieczeństwo produkcji, klimatyczne wymogi unijne, zbudowanie nowych mocy, niska cena energii dla odbiorców końcowych i przemysłu... Trochę będziemy musieli lawirować.

Na bieżąco komentuje pan sytuację polskiej energetyki, prowadząc bloga. Jaka idea przyświecała panu, kiedy go pan zakładał?

Ktoś mnie przekonał, że warto byłoby publikować swoje przemyślenia i poglądy, a blogowanie jest modne. Przekonałem się do tego pomysłu, spodobało mi się i w ten sposób prowadzę bloga już od 6 lat. Pomysły rodzą się same – z doniesień prasowych, wydarzeń branżowych, podczas jazdy samochodem. Rzeczywistość dostarcza mi kolejnych tematów. Niestety, ostatnio zauważam, że wciąż piszę o tym samym – sytuacja polskiej energetyki się nie zmienia, problemy są te same, a ewentualne scenariusze i porównania stają się powtarzalne i przewidywalne.

Rozmawiała Aldona Senczkowska-Soroka

Fot. Transition Technologies S.A.

 

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ