Partner serwisu
Tylko u nas
10 marca 2025

Przedsiębiorczość jako siła napędowa postępu

Kategoria: Artykuły z czasopisma

W ośrodku, którym zarządza, do produkcji energii wykorzystuje się wiatr, słońce, niedługo ma być i wodór. Niektóre energetyczne rozwiązania, jakie wprowadzał, były w Polsce pionierskie, pilotażowe. – Żeby nastąpił postęp musi być ktoś, kto jest pierwszy, wychodzi z pomysłem i dąży do jego realizacji – mówi ksiądz prof. dr hab. Zygfryd Glaeser, przewodniczący Rady Nadzorczej Instytutu Naukowo-Badawczego Sebastianeum Silesiacum w Kamieniu Śląskim.

Przedsiębiorczość jako siła napędowa postępu

Dominika Miensopust: Niektórzy mówią, że jest ksiądz „energetycznym wizjonerem”… 

Ks. Zygfryd Glaeser: Nie uważam, że wszystko, co osiągnęliśmy w Kamieniu Śląskim to moja zasługa. Tu ogromną rolę odegrał cały zespół, jak i eksperci, doradcy, których słuchaliśmy.

Znajdujemy się w ośrodku Sebastianeum Silesiacum – wyjątkowym nie tylko ze względu na rehabilitacyjno-wypoczynkowy charakter. Czy mogę użyć określenia, że to miejsce energetycznie samowystarczalne? 

Myślę, że tak, choć do 100% trochę brakuje. W skali roku osiągamy bowiem około 75% samowystarczalności energetycznej, co ma ogromne znaczenie dla tego miejsca. Taka niezależność energetyczna byłaby zresztą istotna dla każdego obszaru, przedsiębiorstwa, zwłaszcza w obliczu obecnej niepewności na rynku energii – zarówno pod względem dostaw, jak i cen. Niedawno uczestniczyłem w debacie poświęconej powyższej tematyce, podczas której podkreślano, że poziom nieprzewidywalności jest naprawdę niepokojący. W jakim kierunku zmierzamy? Jakie mamy rozwiązania? Wygląda na to, że praktycznie żadne.

A wg pana, jaka mogłaby być właściwa droga?

Moim zdaniem odpowiedź leży w energetyce rozproszonej. Poszukiwanie tradycyjnych, sieciowych rozwiązań na skalę globalną nie sprawdza się w obecnych warunkach. W Kamieniu Śląskim udowadniamy skuteczność rozproszonego podejścia. Niestety, brakuje kluczowych decyzji politycznych, które mogłyby umożliwić szersze wdrożenie takich rozwiązań.

Czemu tak się dzieje?

Nie wiem. Nie angażuję się w politykę, więc trudno mi to ocenić. Może po prostu ten temat nie wzbudza wystarczającego zainteresowania.

Dopóki w mieszkaniach świeci się światło i obywatele nie protestują, są pewnie rzeczy ważniejsze, którymi trzeba się zająć…

A szkoda, ponieważ uważam, że zaangażowanie zarówno przedsiębiorstw, jak i obywateli jest już dziś ogromne. Gdyby tę energię skierować na wdrażanie lokalnych rozwiązań, na przykład pod patronatem samorządu w formie spółdzielni energetycznych, mielibyśmy stabilne, a przede wszystkim znacznie niższe ceny energii. Obecnie większość kosztów pochłaniają podatki i opłaty za przesył, a nie sama cena energii elektrycznej. Jeśli udałoby się rozwiązać ten problem na poziomie lokalnym, korzyści odczuliby nie tylko mieszkańcy, ale także przedsiębiorstwa. Niestety, z jakiegoś powodu monopol spółek Skarbu Państwa jest wciąż utrzymywany, co może być jednym z powodów blokowania powyższych inicjatyw.

Jednak krajowa polityka energetyczna wykracza poza moje kompetencje i obszar zainteresowań. Moją rolą jest poszukiwanie rozwiązań na poziomie lokalnym – i właśnie takie staramy się wprowadzać.

Na czym polegają?

Opieramy się na własnych, odnawialnych źródłach energii, łącząc energię pochodzącą z paneli fotowoltaicznych z energią wiatrową. Planujemy również włączyć do tego miksu rozwiązania wodorowe, które mogłyby w pełni zapewnić naszą samowystarczalność energetyczną.

Obecnie bazujecie głównie na panelach fotowoltaicznych?

Tak, ale rozważamy szersze wykorzystanie energii wiatrowej – szczególnie w okresach zimowych, gdy produkcja energii słonecznej jest niewystarczająca. Warunki wiatrowe w naszym rejonie są bardzo dobre, jednak bliskość lotniska sprawia, że uzyskanie zgody na instalację większych turbin wiatrowych jest mało prawdopodobne. To ograniczenie skłania nas do poszukiwania alternatywnych rozwiązań, takich jak zastosowanie wspomnianego wodoru. Naszym celem jest nieustanne dążenie do pozyskiwania czystej energii, w pełni bazującej na odnawialnych źródłach.

Dysponujemy jeszcze pewnymi rezerwami, które moglibyśmy wykorzystać do zwiększenia produkcji energii w okresie letnim, dzięki panelom fotowoltaicznym. Zamiast oddawać nadwyżki do sieci, której ograniczona wydolność jest nam dobrze znana, planujemy przeznaczać je na produkcję wodoru. Moglibyśmy go magazynować, a następnie wykorzystywać zimą, spalając i odzyskując energię w okresach zwiększonego zapotrzebowania.

Należy jednak pamiętać o tym, że wodór jest najmniejszą cząstką w naszym otoczeniu i przenika wszelkie powłoki, nawet zbiorniki kompozytowe, które notabene są ogromnie drogie. Szukamy zatem innych rozwiązań magazynowania wodoru – ciekawą opcją wydaje się być tu magazynowanie i spalanie go w formie amoniaku.

Czyli przyszłościowo planujecie magazynować energię w wodorze. A „na dziś”?

Obecnie próg samowystarczalności osiągnęliśmy dzięki temu, że zastosowaliśmy przemysłowy magazyn energii – we wrześniu 2019 roku, jako pierwsi w Polsce. W 2024 roku dobudowaliśmy drugi, o podobnej mocy. Te inwestycje w sposób znaczący uniezależniają nas od dostawców zewnętrznych.

Dodam, że choć podpisaliśmy umowę z odbiorcą energii i nie oddajemy jej za darmo, cena, jaką za nią otrzymujemy, nie jest dla nas satysfakcjonująca. W ciągu dnia, gdy mamy nadmiar energii, staramy się jak najmniej wysyłać jej do sieci energetycznej, a jak najwięcej konsumować: czy to poprzez zużycie przez obiekty, czy też ładowanie magazynów energii, czy magazynowanie w formie ciepłej wody. Kiedy więc nie mamy już produkcji ze słońca, odbieramy energię z tych źródeł, w których została zmagazynowana. Podsumowując: właściwie w okresie od wiosny aż do późnej jesieni jesteśmy samowystarczalni energetycznie.

Jesteście placówką rehabilitacyjno-wypoczynkową, oprócz oferowanych zabiegów dysponujecie też bazą noclegową. Obiektów korzystających z energii elektrycznej jest tu naprawdę dużo. Mimo to, przy takiej ilości energii, jaką dysponujecie, podejrzewam, że woda w waszym basenie jest zawsze ciepła.

Do istniejących buforów wodnych wbudowaliśmy grzałki sterowane za pomocą inteligentnego systemu, skonfigurowanego w taki sposób, że w pierwszej kolejności energia jest wykorzystywana przez budynki, natomiast gdy pojawiają się nadwyżki – trafia do magazynów. Jeśli te z kolei są już pełne – włączają się grzałki, przechwytując energię na potrzeby podgrzewania ciepłej wody. Jest to szczególnie istotne, ponieważ wykorzystujemy ją m.in. do zabiegów balneologicznych.

Potrzeby w zakresie ciepłej wody mamy znaczne, dlatego staramy się maksymalnie wykorzystać dostępne zasoby energii. Jeśli udałoby się jeszcze wprowadzić moduł wodorowy, moglibyśmy w pełni zaspokoić nasze zapotrzebowanie, a może nawet podzielić się nadwyżkami.

Widać, że podążacie za rozwojem technologii.

Jestem wielkim fanem rozwoju technologii. Popatrzmy np. na to, jak wielki skok poczyniliśmy w wymiarze software’owym. Dzisiaj software bowiem nie tylko steruje magazynem energii, ale pozwala nam optymalizować zużycie energii w całym obiekcie. Dzięki niemu możemy ciągle monitorować i poprawiać naszą efektywność.

A co z ogrzewaniem?

W 2009 roku w budynku Instytutu, w którym się znajdujemy, wdrożyliśmy system grzewczy bazujący na pompach ciepła z dolnym źródłem energii, wykorzystującym odwierty. Byliśmy zresztą pionierami tego rozwiązania w Polsce. W 2010 roku zrealizowaliśmy podobny projekt, budując kotłownię przy pałacu.

 

Pełna wersja artykułu dostępna jest od str. 108 w magazynie Kierunek Energetyka 1/2025

 

źródło: Kierunek Energetyka 1/2025
fot. Dominika Miensopust
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ