Budowa bloku klasy 900 MW to nie Euro 2012
Dzisiaj (25 kwietnia 2012) w Kozienicach okazało się, kto chce, ale i kto może pokusić się o start w kolejnym ambitnym planie koncernów energetycznych. Wyścig się rozpoczyna. Zawodowcy wiedzą, czy możliwym jest wykonanie tego zadania w terminach zadanych przez inwestora, czy realne jest sprostanie niesłychanie ambitnym założeniom technicznym i co równie ważne, czy zadanie można zrealizować za oferowane pieniądze.
Pożądany przez inwestora czas wykonania włącznie z okresem projektowania to tylko 4 lata. Oferenci zgłosili jednak odpowiednio 5 i 6 lat – są to czasy bardziej realne, choć i tak, biorąc pod uwagę doświadczenia ostatnich budów w Polsce i Niemczech, dość krótkie. W Bełchatowie trwało to od podpisania kontraktu wykonawczego 7 lat. W Niemczech 8 bloków nie może zostać przekazanych, pomimo upływu porównywalnego czasu realizacji od przekazania placu budowy, i termin ten z powodów znanych (zła sława stali T-24) wciąż stanowi niewiadomą.
Właściciel Kozienic - ENEA wypracowuje rocznie około 300 mln zł zysku netto. Jeśli oddaje z tego 1/3 akcjonariuszom w formie dywidendy (w tym 30 mln zł weźmie Vattenfall), pozostałe 200 mln zł + odpowiedni fragment niewielkiej po tylu latach eksploatacji amortyzacji może przeznaczyć na inwestycje. W skład grupy wchodzi i przesył, i dystrybucja, które również potrzebują pieniędzy na rozwój. Na Kozienice przypada więc nie więcej niż 150-200 mln zł rocznie. Wartość nowego bloku to 6000 mln zł. Gdyby więc miał być budowany za gotówkę, musiało by to trwać 30 lat.
Budowa będzie więc finansowana z kredytu, a kredyt spłacany z przychodu przyszłych okresów. Suma spłat po uwzględnieniu kosztów finansowych jest w cenach nominalnych dwukrotną wartością liczoną już po 15 latach. Musi się zdarzyć cud gospodarczy, który pozwoli w krótszym czasie inwestorowi sfinansować i spłacić to dzisiejsze zadanie. Należy powiedzieć to wyraźnie, że inwestor powinien w krótkim okresie (w III kwartale tego roku) wpłacić wykonawcom zwyczajowe 15% zaliczki to jest około 900 mln zł. Jeśli ich nie ma w kasie to – jak sądzę – ma już promesę pożyczki na ten cel. Na tę samą kwotę wykonawcy muszą przedstawić bankową gwarancję ewentualnego zwrotu zaliczki (Być może uzyskają ją w tym samym banku – banki zawsze górą!). To są operacje wstępne. Następne wydatki roczne to po około 1000 mln zł + średnio 100 mln zł rocznych odsetek. Blok zacznie zarabiać dopiero za 6 lat. Będzie zarabiał nie więcej niż teraz istniejące bloki, czyli po odliczeniu eksploatacji kosztów niewiele.
Po co o tym wszystkim piszę? A po to, by uświadomić, że takie przedsięwzięcie, jak budowa bloku klasy 900 MW (a właściwie 3 bloków, licząc bloki opolskie w tym samym czasie), to nie jest zwykły mecz piłkarski, to nie jest nawet EURO 2012, to jest poważna sprawa. Tak poważna, że bez interwencji PAŃSTWA się nie obejdzie. Z prostych rachunków wynika, że z powodów zwykłej komercji, gdzie oczekuje się zwrotu wyłożonego kapitału w okresie maksymalnie 8 lat, inwestycja nie jest wystarczająco atrakcyjna. Takie inwestycje robi się nie po to, aby zarabiał inwestor ani nie po to, aby tam ludzie mieli pracę, ale po to, aby cała POLSKA miała zatrudnienie, bo bez energii elektrycznej nie ma pracy. Jeśli tego nie zrozumiemy, to nie tylko nie będziemy mieli w kraju, który ze względu na brak interkonektorów jest „wyspą energetyczną”, owych standardowych 15-20% rezerw mocy. Już za kilka lat nie będziemy tej mocy mieli nawet na 50% potrzeb podobnie rozwijającego się gospodarczo kraju. I tym optymistycznym akcentem wchodzimy w nową epokę budowy „nowej energetyki”.
Autor: Jerzy Łaskawiec, Szczyrk, 25 IV 2012
Felieton został opublikowany w magazynie "ECiZ" nr 5/2012