Refleksyjnie
Tak, teraz jest już listopad. Wszystkich Świętych, Zaduszki, Dzień Niepodległości „niebezpieczna to dla Polaków pora” – jak wygłosił książę Konstanty, a opisał Wyspiański w „Nocy listopadowej”.
Brałem w ostatnich tygodniach udział w trzech konferencjach, w tym dwóm poświęconych szeroko rozumianej energetyce (energia elektryczna, gaz, ropa naftowa). Mówiono głównie o zjawiskach i procesach z dziedziny ekonomii (opłacalność inwestowania produkcji i handlu), polityki (konieczność utrzymania zdolności w zakresie bezpieczeństwa państwa), ale i trochę fizyki, choć nieśmiało (konieczności zbilansowania podaży i popytu dla poszczególnych systemów, niemożności zbudowania perpetuum mobile II rodzaju – starej zasady, że z próżnego i Salomon nie naleje, jest to zasada zachowania masy i energii). Z niektórymi zadaniami dotyczącymi retencji jest tak, że ich realizacja w praktyce jest w miarę łatwa, jak choćby poprawne zbilansowanie podaży i popytu dla stałych paliw kopalnych. Tutaj możliwe są znane rozwiązania magazynowe, począwszy od wielkich składów przy kopalniach i elektrowniach, poprzez składy opałowe w GS i wreszcie piwnice gospodarstw domowych. Trochę gorzej, ale nie tragicznie jest z ropą naftową. Tam retencja zarówno od strony surowca, jak i produktu jest jeszcze w miarę dobra, w skali kraju można tego zmagazynować na kilka miesięcy. Gorzej z zapasami gazu – pomimo ogromnych zbiorników podziemnych, mamy tych zapasów na góra 2-3 miesiące. Naszą główną więc troską powinno być zapewnienie ciągłości dostaw gazu, głównie niestety z zewnątrz kraju, i to już teraz, a nie dopiero za kilka lat.
Z energią elektryczną w tematach jej retencji, z powodów głównie immanentnie niematerialnej jej cechy, jest najtrudniej. Energię elektryczną „widzimy” głównie, mierząc skutki jej działania. Podobnie jej magazynowanie, również ono jest uzależnione od wynalezienia odwracalnej namacalnej reakcji chemicznej, fizycznej, lub – co jest najprostsze, ale i najdroższe – zapewnienia odpowiedniej rezerwy. Rezerwy wirującej dla równoważenia szybkich zmian popytu i podaży (np. wspomagania OZE; tej jej części zależnej od pogody i pory dnia) i tej trwałej z czasem reakcji dni czy tygodni. W naszym systemie elektroenergetycznym nie zbudowaliśmy jak dotąd odpowiednich skalowo i sprawnościowo „magazynów”. Nawet elektrownie szczytowo-pompowe mają wady: lokalizacyjne (w tym różnice naturalne wysokości dolnego i górnego zbiornika wody), zasobowe (pojemności zbiornika górnego i dolnego), jak również sprawnościowe (wskaźnik generacja/pompowanie to maksymalnie 80%).
Czy padły na tych konferencjach pomysły zbawcze i uniwersalne typu „Deus ex machina?”. Nie padły, bo paść nie mogły. Grzech zaniechania inwestycyjnego w energetyce ostatnich 15 lat, tryumfalizm liberałów z ich ortodoksyjną wiarą w zbawczą rolę rynków, gdy zapomniano, może nawet celowo tę wiedzę pominięto, że rynki (nawet te globalne) korygują nieciągłości ekonomiczne co najwyżej w okresach kilkuletnich, a nie długookresowych liczonych w dziesięcioleciach. Taki charakter ma elektroenergetyka. Współczesny menadżer, a nawet właściciel ogromnych obiektów infrastruktury, liczą na premie i dywidendy w okresach krótszych. Góra kilkuletnich, a już na pewno się tę zasadę stosuje w stosunku do wynajętych menadżerów i portfelowych inwestorów.
Czy jest jakaś instytucja, organizacja czy struktura, która jest zobowiązana myśleć inaczej, długookresowo, odpowiedzialnie? Działać skutecznie bez względu na sondaże i kadencje? Tak, taką instytucją jest PAŃSTWO. Wierzę głęboko, że jest to właśnie PAŃSTWO POLSKIE.
Trzecia konferencja poświęcona była przyszłości obecnej EUROPY (UE). Nie było głosu wśród wielu mądrych i doświadczonych dyskutantów podważających sens istnienia zjednoczonej Europy z jej w miarę formalnie wolnym rynkiem, ze strefą Schengen, z sytuacją, która pozwoliła uniknąć przez 77 lat wojny zbrojnej pomiędzy jej uczestnikami. Wojenki polityczne i gospodarcze oczywiście się toczą, ale nie są to wojny. Dominował wśród dyskutantów pogląd, aby do tej niepotrzebnej wojny nikt nas nie namawiał choćby werbalnie.
Chroń nas Boże w te listopadowe dni (gdy widać już teraz potencjalne pola konfrontacyjne) od kolejnych przegranych i niepotrzebnych powstań narodowych. Listopad to też refleksja nad przemijaniem. Nie tylko idei, ale i ludzi.
Memento mori…
Komentarze