Koniec niebezpiecznych wypraw do radioaktywnych zbiorników
GE Hitachi Nuclear Energy wdrożyło innowacyjną metodę nadzoru podwodnych reaktorów jądrowych w elektrowni Edwin Irby Hatch w USA. Pracę reaktora nadzoruje bezzałogowy robot Stinger, który powstał specjalnie z myślą o zanurzaniu się w radioaktywnych wodach zbiornika. Dzięki temu personel elektrowni może w bezpieczny sposób dotrzeć w miejsca dotąd niedostępne dla ludzi.

Stinger jest zdalnie sterowanym robotem, który dokonuje przeglądu elementów reaktora znajdujących się pod wodą. Wielkością nieco przewyższa człowieka, wyposażony jest w wielokierunkowe silniki sterowane komputerowo oraz kolorową kamerę wideo o wysokiej rozdzielczości. – Stinger dociera ze swoją aparaturą w miejsca, w które człowiek nie jest w stanie się zapuścić – mówi Brandon Smith, inżynier GE Hitachi Nuclear Energy stojący na czele zespołu odpowiedzialnego za zbudowanie robota. – Roboty są stworzone do wykonywania zadań w niegościnnym środowisku. Nie ma lepszego sposobu na przeprowadzenie tego rodzaju prac i właśnie dlatego stworzyliśmy Stingera – dodaje Smith.
Z racji swojego przeznaczenia radioaktywny zbiornik pozostaje pod ścisłym nadzorem. W przeszłości, w okresach przestoju reaktora, odbywających się w celu dokonania przeglądów czy wymiany paliwa jądrowego, inspektorzy zgromadzeni na platformie rozciągającej się nad zbiornikiem opuszczali w głąb kamery za pomocą lin lub wysięgników. W ten sposób mogli przyjrzeć się spawom w zbiorniku ciśnieniowym oraz innym powierzchniom, od których stanu zależy właściwe funkcjonowanie reaktora. Cała operacja była jednak czasochłonna i wymagała stosowania odpowiednich środków chroniących ludzi przed promieniowaniem dochodzącym ze zbiornika.
Operatorzy amerykańskich elektrowni jądrowych coraz chętniej korzystają z usług robota GE Hitachi, który rozpoczyna pracę gdy reaktory są wyłączane. Czynności przeprowadzane przez Stingera trwają do trzech tygodni. W tym czasie za pośrednictwem jego kamer ekipy dokonujące przeglądu zyskują szansę dokładnego sprawdzenia, jak wyglądają podwodne komponenty reaktora. Robot posiada także hydrolaser w postaci wysokociśnieniowej dyszy wodnej. Urządzenie oczyszcza metaliczne powierzchnie i umożliwia dokładniejsze przyjrzenie się, w jakim stanie znajdują się spawy.
Jak zbudowany jest Stinger?
Twórcy Stingera wyposażyli go w wolframowy pancerz skrywający elektronikę odporną na wysokie promieniowanie. Technik steruje robotem zdalnie, z namiotu oddalonego o dziesiątki metrów od zbiornika. Przewody zasilające i sterujące łączą robota z technikiem oraz inspektorami, którzy obserwują jego pracę z bezpiecznej odległości.
– Technik śledzi obraz przekazywany przez kamery robota w poszukiwaniu ewentualnych przejawów zmęczenia materiału – wyjaśnia Brandon Smith. – Stinger dociera w trudno dostępne miejsca i zakamarki, dzięki czemu jest w stanie w porę dostrzec niepokojące oznaki zanim urosną do rangi problemu.
Niewątpliwym atutem Stingera jest również możliwość dłuższej pracy bez obaw o kwestie związane z bezpieczeństwem. Dodatkowo, robot nie wymaga bezpośredniego nadzoru, zatem inspektorzy mogą w tym czasie skupić się na innych czynnościach. Pozwala to na skrócenie czasu wyłączeń reaktora, przy jednoczesnym zmniejszeniu ryzyka napromieniowania ekipy dokonującej jego przeglądu.
– Nasi klienci zarabiają, gdy elektrownie produkują energię elektryczną, więc ich naturalnym dążeniem jest ograniczanie czasu wyłączeń – wyjaśnia Brandon Smith z GE Hitachi Nuclear Energy. – Zależy im także, aby dawka promieniowania przyjmowana przez personel była jak najmniejsza. Dzięki Stingerowi mogą osiągnąć obydwa te cele.
Źródło i fot.: Grayling