Partner serwisu
23 listopada 2016

K. Świrski: Energetyczne podsumowanie tygodnia... tym razem w ujęciu filozoficznym

Kategoria: Aktualności

Energetykę można rozpatrywać na wiele sposobów. Dziś przygotowałem podsumowanie ostatnich wydarzeń na rynku energii w odniesieniu do filozoficznych zagadnień.

K. Świrski: Energetyczne podsumowanie tygodnia... tym razem w ujęciu filozoficznym

Yin i Yang rozbieżnych dróg energetyki światowej

Starożytna filozofia chińska opierała wszystko na koncepcji dwóch przeciwnych sił – Yin i Yang, gdzie Yin jest introwertycznym, żeńskim aspektem, a yang – odpowiednikiem męskim. Oba pierwiastki wzajemnie się sobie przeciwstawiają, ale i przyciągają, są w ciągłym ruchu i to ich wzajemne interakcje są przyczyną działania sił natury i determinantami kształtu naszego świata.

Nietrudno zauważyć odniesienia do wierzeń wschodnich cywilizacji w starciu dwóch dróg rozwoju światowej energetyki. Yin – energetyki odnawialnej i zeroemisyjnej, która może ma problemy z przewidywalnością i wysokimi kosztami, ale tak naprawdę jest bliska naszemu sercu jako dar przyrody i czystego świata i Yang – silnym elektrowniom konwencjonalnym opartym na paliwach kopalnych, męskich i bezwzględnych, niemniej jednak przynoszących spokój i stabilizacje zasilania w energię.

Ta ciągła walka na dwóch przeciwstawnych biegunach, jak mało kiedy, widoczna jest w ostatnich dniach. Z jednej strony – OZE, wspierane przez niektóre decyzje krajów rezygnujących z energetyki węglowej (Kanada do 2030, Wlk. Brytania) czy też planujących całkowite oparcie systemu energetycznego na źródłach odnawialnych (Szwecja do 2040) i wciąż aktywne działanie niemieckich środowisk lobbystycznych. Z drugiej strony, rosnący w siłę światowy sprzeciw wobec dotychczasowych dogmatów polityki klimatycznej i efektu cieplarnianego, w którym na jednym z czołowych miejsc jest Polska, która opowiada się za zatrzymaniem wsparcia OZE i ratowaniem węgla za każda cenę i która niejako właśnie otrzymała nowego sojusznika w osobie kontrowersyjnego amerykańskiego prezydenta. Donald Trump dużą część swojej kampanii oparł na powrocie do węgla i gazu (co, de facto, było źródłem jego sukcesu w kluczowych stanach Pensylwanii i Wirginii), co już w pierwszej wypowiedzi o planach na 100 dni prezydentury potwierdził słowami: On energy, I will cancel job-killing restrictions on the production of American energy, including shale energy and clean coal (...) that's what we want, that's what we've been waiting for.

Teoretycznie więc prezydentura Trumpa to zdjęcie jakichkolwiek ograniczeń wydobycia gazu łupkowego, pozwolenia na kontrowersyjne projekty rurociągów (ropa z nowych złóż Kanady wskroś USA do amerykańskich rafinerii) i całkowite odrzucenie porozumień klimatycznych, w tym wycofanie się z traktatu paryskiego. Jednak zarówno patrząc na zielonych ekstremistów i plany zamknięcia dróg dla spalinowych samochodów w Niemczech, jak i na przeciwników jakiejkolwiek ochrony klimatu, należy tez spojrzeć na siły Yin i Yang, które wcale nie są sobie wrogami, a raczej wzajemnie się uzupełniają i są współzależne. W chińskiej filozofii żadna z rzeczy nie jest całkowicie yin czy całkowicie yang, żadna ze stron nie może też zwyciężyć całkowicie. Obie zawsze znajdują się w stanie pewnej równowagi – wchłaniają się i powiększają, jednak w momencie powstania dużej nierównowagi, jedno może przekształcać się w drugie. Tak samo, przez kolejne dekady, będzie wyglądała światowa energetyka, opierając się na wzajemnych interakcjach i konieczności powolnego przyzwyczajania się do respektowania interesów drugiej strony.

Zarówno przecieki z nowych propozycji europejskiego rynku energii, które można znaleźć po tym linkiem, jak i pewne wypowiedzi Trumpa, które pokazują, że zmiany w pewnych amerykańskich procesach są możliwe (np. kalifornijska Tesla), pokazują, że nie ma jednej drogi i prostej możliwości wyboru między OZE lub energetyką konwencjonalną. Oba sektory muszą się uzupełniać, ponieważ, tak naprawdę, jedne wynikają z drugich i muszą działać razem. Warto, aby magiczny znak yin i yang był trochę szerzej rozpowszechniony w dokumentach i strategiach polskiego Ministerstwa Energii.

Festina lente w inwestycjach w energetyce

Festina lente (śpiesz się powoli) było podobno ulubionym powiedzeniem cesarza Augusta, jednak nie on je wymyślił. Festina lente to łacińskie tłumaczenie starogreckiej sentencji σπεῦδε βραδέως. Cesarz August zawsze stosował ją zarówno w decyzjach militarnych, jak i procesach utrwalania organizacji wczesnego cesarstwa rzymskiego i przyniosło to wyjątkowo dobre rezultaty. W historycznych książkach nie znajdziemy Augusta jako szczególnie agresywnego wodza legionów (wojnę z Markiem Antoniuszem tak naprawdę wygrali jego dowódcy), ale za to imponujące 41 lat jego panowania nazwane zostały jako pax Romana. W Imperium nie toczono jakichś szczególnie zaciekłych walk, reformy Augusta szybko podnosiły standard życia mieszkańców (zwłaszcza Rzymian), ale przede wszystkim nie podejmował on żadnych, nerwowych i gwałtownych decyzji i z respektem szanował prawo oraz zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników (rzeczy które następnie raczej bywały dość rzadkie w antycznym Rzymie).

Działał więc może wolniej, ale skuteczniej i doprowadzał rzeczy do końca. Znajdując monety z tamtych czasów można zobaczyć na odwrocie głowy cesarz, a figury kraba i motyla albo też w innej wersji delfina owiniętego wokół kotwicy, co jest wizualizacją ulubionego powiedzenia. Dziś możemy używać powiedzenia Festina lente, odnosząc się do polskich i europejskich inwestycji energetycznych. Ostatnie informacje (tutaj) pokazują, że choroba spóźnionych terminów dotknęła też i bloku w Jaworznie (poprzednio Stalowa Wola, Włocławek, Kozienice), a pewnie i będzie także symptomem chorobowym opóźnienia innych inwestycji. Niezależnie od tego co jest przyczyną – czasami niespodziewane problemy techniczne, czasami wykonawca, a czasami pieniądze – wniosek jest jeden – nie ma się co spieszyć, a na pewno nie ma co zakładać, że optymistyczne terminy będą utrzymane. Planując wycofywanie mocy z polskiej energetyki i wejścia nowych mocy z nowych bloków warto trzymać jednak stoicki spokój Augusta.

Imperatyw kategoryczny w obsadzaniu energetycznych stanowisk

Pośród europejskich filozofów zajmujących się problemami bytu i etyki zawsze prym wiedli jednak Niemcy. Zadziwiające jest, dlaczego właśnie w tak uporządkowanym systemie państwowym narodziły się najlepsze dzieła o metafizyce, a nie w np. w naszym nieco bardziej chaotycznym i idealistycznym obszarze. Być może pomocny był rygorystyczny i uporządkowany język niemiecki, jakże doskonały dla formułowania filozoficznych twierdzeń, jak np. „Handle nur nach derjenigen Maxime,durch die du zugleich wollen kannst, dass sie ein allgemeines Gesetz werde” (czyli „Postępuj tylko wedle takiej maksymy (prawa), co do której mógłbyś jednocześnie chcieć, aby stała się ona prawem powszechnym”). To oczywiście Immanuel Kant z Królewca i jego imperatyw kategoryczny – wytwór najważniejszej instancji poznawczej – rozumu praktycznego. Kant z imperatywu kategorycznego wywodził wszelkie prawa moralne i trudno się z nim nie zgodzić, bo pewnie tak samo rozumuje każdy z nas. Wprowadzając więc prawa, zmiany czy normy postepowania, warto zawsze zastanowić się, czy tak naprawdę zgadzamy się, aby były one stosowane powszechnie i czasami nawet niekoniecznie w zgodzie z naszymi (przyszłymi) interesami.

Polska energetyka cały czas nie potrafi się wyzwolić ze szczególnego trybu zmian na kluczowych stanowiskach managerskich w energetyce, a dodatkowo, nawet te nieuchronne zmiany, które przychodzą wraz ze zmianami politycznymi rzadko kończą się na jednym rozdaniu. Z zewnątrz oczywiście korporacje i wielkie przedsiębiorstwa to monolity z piękną, korporacyjną polityką i teoretycznie, trzęsienia ziemi na poziomie zarządów nie powinny na nie mocno wpływać, jednak w rzeczywistości polski imperatyw kategoryczny w obsadzaniu stanowisk to zwykle czystka „do gołej skóry” i wymiana większości kluczowych pozycji, co nawet dla najbardziej ustabilizowanych koncernów jest pewnym wstrząsem i zwykle paraliżują one organizację na pewien czas. W obecnych czasach kolejnych, prognozowanych zmian, zarówno w biznesie, jak i ministerialnych kręgach decyzyjnych, czasami warto wrócić do Kanta i zadać sobie pytanie – czy naprawdę chcemy, aby był to nieuchronny, polski zwyczaj przy każdej zmianie politycznej i frakcyjnej. W końcu sami jesteśmy też właścicielami największych koncernów, a niektórzy z nas posiadają nawet akcje, za które zapłacili własnymi (opodatkowanymi) pieniędzmi. Nasz wewnętrzny imperatyw kategoryczny chciałby zawsze widzieć politykę rządów i korporacji, która jest kreowana w sposób długofalowy przez charyzmatycznych managerów. Można oczywiście z Kantem polemizować, tak jak robili to ówcześni mu filozofowie, wytykając, że rozum praktyczny, imperatyw kategoryczny i prawa moralne – nie za bardzo działają w przypadku konfliktu interesów. I tu również nie można się z nimi nie zgodzić.

Filozofia “niewiedzy” Sokratesa a polska elektrownia jądrowa

„Wiem, że nic nie wiem” Sokratesa często cytowane jest w sytuacjach krytycznych przez uczniów i studentów różnych poziomów nauczania. Jednak filozofia Sokratesa była daleko głębsza i złożona. Sokrates właśnie w uświadomieniu sobie komplikacji całego otaczającego nas świata, w świadomości swojej niewiedzy i praktycznej niemożności rozwikłania wszystkich otaczających nas procesów – upatrywał klucz własnej przewagi nad innymi ludźmi i podkreślał ten pierwotny moment (posiadania świadomości własnej niewiedzy), po którym można wreszcie przejść do rozwiązywania spraw wielkich tego świata. Wtedy poprzez poznanie samego siebie, można odnaleźć prawdę absolutną, skrywaną na dnie własnej duszy.

Cytat Sokratesa ciśnie się na usta przy okazji czytania informacji prasowych o nowym przetargu Departamentu Energetyki Jądrowej w Ministerstwie – do przeczytania tutaj. Szczerze mówiąc, nie wierzyłem do końca, dopóki nie sprawdziłem na stronach rządowych i nie znalazłem ogłoszenia nt. postepowania na „Analizę potencjalnych systemów wsparcia projektu budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej”. Zastanawiające jest ekspresowe tempo projektu, bo 22 listopada ogłoszono zamówienie, do 28 listopada należy złożyć oferty, a do 20 grudnia przedstawić opracowany produkt.

W niecały miesiąc powinien więc powstać jakiś arkusz Excela (nie do końca wiadomo, jak finalnie dokument ma wyglądać, gdyż w SIWZ znajduje się informacja, że będzie to jeszcze przedmiotem szczegółowych konsultacji z zamawiającym), który pozwoli na wariantowe śledzenie różnych możliwości finansowania budowy elektrowni oraz opracowanie, które ma zawierać propozycję, jak ma być zorganizowana spółka, która ma elektrownie budować.

Tak więc historia Polskiego Programu Energetyki Jądrowej zatacza wspaniałe koło i po 7 latach od głośnego i spektakularnego początku harmonogramu, w którym można było znaleźć informację na temat przewidywanych kosztów budowy elektrowni (16-20 miliardów PLN), powołaniu dedykowanej spółki, kilku zarządów z korporacyjnymi planami rozwoju, szeregu pięknych obrazków, prezentacji i plakatów oraz zainwestowaniu pewnie dobrego miliarda polskich złotych w etaty, biurka, projekcje, badania i analizy wracamy do pierwotnego momentu uświadamiania sobie, że brakuje nam arkusza w Excelu, żeby zbudować jedną formułę, która ma pokazać ile to wszystko będzie kosztowało i za jakie pieniądze można to w ogóle budować.  

Sokrates byłby zachwycony, bo właśnie teraz jest ten moment, od którego możemy już prawdziwej wiedzy poszukiwać i ją odnaleźć na dnie swojej duszy – a to można pewnie nawet krócej niż w niespełna miesiąc. Można więc według greckich filozofów, ale można też i bardziej przyziemnie wg rosyjskich ludowych mądrości, że jest „i smieszno i straszno” zarazem.

Fot. 123rf

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ