Partner serwisu
30 stycznia 2017

Polska elektrownia atomowa. Martwa ryba na brzegu Bałtyku

Kategoria: Aktualności

Polska elektrownia atomowa była marzeniem wielu. Kolejne pokolenia polskich inżynierów kończyły energetyczne, atomowe specjalizacje i miały nadzieję budować, a następnie pracować przy energetyce z atomem.

Polska elektrownia atomowa. Martwa ryba na brzegu Bałtyku

Tak jak fale – kolejne, polskie programy jądrowe najpierw gwałtownie wdzierały się na ląd mobilizując wszystkich do budowy by za chwilę wycofać się zostawiając tylko pustkę i jakieś małe, nieznaczące szczątki. Teraz znów jesteśmy w momencie odpływu. Przed planowaną konferencją (poniedziałek 30.01.2017), która jeszcze raz mobilizuje polskie środowisko przemysłowe pod hasłem „polski przemysł dla elektrowni jądrowej” słychać w quasi-oficjalnych wypowiedziach Ministra Energii przekaz, że program energetyki jądrowej zostaje wstrzymany.

Po pierwsze (i ostatnie)… nie ma pieniędzy.

Energetyka jądrowa w Polsce zawsze miała za zadanie dywersyfikację węglowego wytwarzania energii. O ile w latach osiemdziesiątych była pomysłem jak nie pogłębiać wpadania w jeden, monopolistyczny nurt generacji węglowej (a wtedy wydawało się, że zaraz nawet węgla zabraknie wobec ogromnej energetycznej żarłoczności mało efektywnego energetycznie przemysłu) to ostatni program PPEJ (od 2009) był jeszcze dodatkowo wspomagany koncepcją dostosowania się do europejskiej polityki klimatycznej i konieczności zmniejszania emisji CO2 z energetyki (odpowiednio o 21 i 43% do 2020 i 2030).

Węgiel emituje trochę poniżej 1t CO2 na produkcję 1 MWh energii elektrycznej, atom nie daje żadnej emisji CO2. Wprowadzanie (jak planowano) 6 tys. MW w mocy zainstalowanej w atomie, miało nasz problem z emisją CO2 rozwiązać. O ile energetyka jądrowa była zawsze fajnym rozwiązaniem (żeby pokazać, że ma się jakiś pomysł na Pakiet Klimatyczny i ograniczanie CO2) to niestety nikt nigdy nie wymyślił skąd wziąć pieniądze na inwestycje. Zresztą… nie było takiej potrzeby, bo problem majaczył się na horyzoncie 2030 roku, więc odpowiednio planowano energię z pierwszego polskiego reaktora w 2020, 2022, 2024, 2025, 2029 … a teraz nie wiadomo już na kiedy. O ile harmonogram można było zgrabnie napisać to samego już finansowania nie dawało się realnie zaplanować, wobec czego co roku ogłaszany był komunikat, że już… w tym roku zostanie ogłoszony przetarg. Pomysłu na pieniądze nie było i nie ma, bo i problem jest nierozwiązywalny.

Z uwagi na niebotyczne obecnie koszty inwestycyjne, energia z nowego, jądrowego bloku musi kosztować prawdopodobnie około 400 PLN/MWh (a dziś cena rynku hurtowego to 160-170 PLN/MWh). Cała Europa dzisiaj boryka się z identycznym problemem – jak inwestować w klasyczne elektrownie, kiedy cena hurtowa energii jest bardzo niska i cała Europa … nic nie buduje. Jedynym europejskim modelem jest tzw. „strike price” w Kontraktach Różnicowych w Wielkiej Brytanii, a i tam z wielkim bólem podjęto decyzję o zagwarantowaniu przyszłej ceny z Hinkley Point C na poziomie 92 funtów/ MWh.

Takie kwoty są dla Polski raczej nierealne, a i samo procedowanie systemu Kontraktów Różnicowych w ogóle nie zostało rozpoczęte. Pewne jest, że żaden bank ani fundusz nie pożyczy pieniędzy na polski atom. Finansowanie inwestycji ze środków polskich koncernów też nie wchodzi w grę wobec praktycznie wyczerpania możliwości kredytowych naszych championów ratujących po kolei górnictwo, spółkę budującą nowe bloki, odkupujących od zagranicznych inwestorów elektrownie węglowe i zaraz też elektrociepłownie oraz będących w środku procesu inwestycyjnego dużych bloków węglowych. Na atom… pieniędzy już nie ma.

Więcej konradswirski.blog.tt.com.pl

Fot. ilustracyjne 123rf

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ