Unia pędzi do przodu z regulacjami klimatycznymi, teraz tzw. governance. Pytanie czy Polska jest w stanie przygotować własny wymagany plan?
Chyba każdy z nas w czasach szkolnych choć raz przeżywał taki problem – jakiś przedmiot, który wyjątkowo nam nie leżał, kłopoty na każdej klasówce, odpowiedziach ustnych i wreszcie … jakieś duże zadanie czy opracowanie, które ma zadecydować o naszej ocenie końcowej i przejściu do kolejnej klasy. Pewnie każdy z Was pamięta także, tą ogromną niechęć, żeby zabrać się do tego zadania, bo to wszystko trudne i niewdzięczne i zabiera nam czas w tak ciekawym codziennym życiu. Mijanie kolejnych terminów i odkładanie kartek z raportem do szuflady aż do ostatecznego momentu, terminu którego już nie jesteśmy w stanie przesunąć. Wtedy był czas na naszą decyzję – siadamy i walczymy czy też odkładamy dalej i zwalamy wszystko na słabą jakość nauczania i kiepskie podręczniki.
Jednego politykom unijnym nie można odmówić, jak im coś pasuje to i dokumenty pojawiają się w ekspresowym tempie. Nowe regulacje klimatyczne na rok 2021-2030 właśnie dostały dokładne wartości, oczywiście wyższe – bo CO2 zostaje jak poprzednio (minus 40 %, 43 dla ETS), ale już podniesione do 32 % cel dla OZE i kolejne podniesienie – 32,5 % w zakresie efektywności energetycznej. 20 czerwca uchwalono też dodatkową regulację (LINK) dotycząca tzw. governance – czyli w jaki formalny sposób europejskie cele klimatyczne zostaną przełożone na zobowiązania poszczególnych państw. Jest to kluczowy moment dla Polski na wskoczenie do klimatycznego pociągu i zabezpieczenie własnej ścieżki zmian energetycznych. Złe przygotowanie kosztować będzie wiele (dostaniemy z góry zobowiązania, które będą dusić ekonomicznie gospodarkę). Perfekcyjne przygotowanie też nas nie uratuje, ale da choćby cień szansy na negocjacje w przyszłości, a przede wszystkim zahamowanie postępującego trendu zmieniania na ostrzejsze wszystkich regulacji, które na pewno będę oznaczać zamykanie węgla i więcej dotowanego OZE. Polska musi się spieszyć i potraktować sprawę poważnie, do tej pory wszystkie próby skonkretyzowania polskiej polityki energetycznej dzieliły się na okres przedwakacyjny („wszystkie dane zostaną podane do końca roku”) i okres powakacyjno-świąteczny („wszystkie dane zostaną podane w pierwszym kwartale lub do połowy roku”).
Co daje regulacja governance ?
Przede wszystkim szansę, bo potwierdza, że w polityce energetycznej każdego z krajów UE może być odzwierciedlona jego narodowa specyfika i UE respektuje wolność ustalania własnego energy –mix ( więc możemy mieć własne cele teoretycznie niższe niż pan-europejskie). Jednocześnie negocjacje będą bardzo trudne, bo na szczeblu UE wykonanie celów musi się zgadzać (wiec jeśli my mamy mniej OZE to ktoś musi mieć więcej), ale i przy okazji będzie także mocny nacisk na obligatoryjne podwyższenie połączeń transgranicznych dla umożliwienia wymiany co najmniej 15 % energii (w domyśle: jeśli nie dacie rady wyprodukować to ktoś Wam pomoże). Kluczem do indywidualnej polityki danego państwa jest opracowanie tzw. draftu krajowego planu energetycznego na lata 2012-2030. Trwają dyskusje czy draft ma być szczegółowy czy konkretny. To co najważniejsze – suma wszystkich indywidualnych polityk musi się złożyć na wykonanie europejskich planów klimatycznych. Przynosi to zarówno wielkie zagrożenia jak i pewne szanse dla Polski.
Cały artykuł można znaleźć na konradswirski.blog.tt.com.pl.
Komentarze