Partner serwisu
11 grudnia 2018

Rekompensata i rachunek za energię. Polska i Niemcy – dwie strategie

Kategoria: Konrad Świrski komentuje

Jest grudzień i w prasie dwa bez przerwy podnoszone tematy – święta i podwyżki cen energii. Na początek więc świątecznie i o …bajkach. Każdy kraj ma swoje bajeczne specjalności, które opowiadamy dzieciom. W krajach anglosaskich, ale i w Zachodniej Europie ogółem szczególnie popularna jest opowieść (oryginalnie oczywiście przygotowana przez Ezopa) – o koniku polnym i mrówkach. W skrócie „dramatyczna historia” rozgrywa się na przestrzeni jednego roku, kiedy w ciepłych i obfitych sezonach (wiosna, lato i jesień) mrówki bez przerwy pracują budując nowy dom i gromadząc zapasy, natomiast konik polny oddaje się raczej przyjemnościom – często uczestnicząc w spotkaniach towarzyskich połączonych ze śpiewaniem.

Rekompensata i rachunek za energię. Polska i Niemcy – dwie strategie

Nadchodzi jednak pora zimy, wielkie chłody i brak pożywienia. Przyjęcia się kończą, a każdy desperacko walczy o życie. Skrajnie wyczerpany konik dowleka się do drzwi nowego domu mrówek i prosi o ich zapasy, na co otrzymuje odpowiedź (tu cytowana wersja z Bajek Le Fontaine):

„-Cóżeś porabiał przez lato,
Gdy żebrzesz w zimowej porze?”
„Śpiewałem sobie.” — „Więc za to
Tańcujże teraz, nieboże!”

Konik polny umiera więc z głodu i chłodu do końca ściskając w dłoniach skrzypeczki, a w wersjach najbardziej makabrycznych, mrówki używają kawałków jego rozćwiartowanego ciała jako dodatkowego wypełnienia spiżarni. Patrząc z kolei na typowo polskie bajki i klechdy, mamy warianty albo martyrologiczne (Wanda skacząca, Śpiący rycerze w Tatrach), albo bardzo popularny motyw biednego syna który zostaje królem. Tu (w najróżniejszych wersjach) młodzian nie ma ani majątku ani wykształcenia, ale udaje się w świat dość beztrosko licząc na łut szczęścia. Oczywiście … udaje się i dzięki uratowaniu jakiegoś zwierzęcia (ptaszek z gniazdka lub królik) uzyskuje pomoc świata przyrody, która następnie jest niezbędna w kluczowej przygodzie polegającej na odnalezieniu ukrytego skarbu. Sama końcówka jest już prosta – bogactwo pozwala na poślubienie królewny i długie życie w szczęściu. Można oczywiście widzieć tu jakąś psychologiczną zmowę, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w niektórych krajach już od najmłodszych lat, podprogowo dostarcza się dzieciom przekaz o etosie pracy i konieczności budowania zabezpieczenia na gorsze czasy, kiedy w naszych archetypach kultury jest raczej niezachwiana wiara w opiekę Boską i pomoc świata zwierząt w fartownym odnalezieniu skarbu, więc nie ma się co przejmować, bo będzie dobrze.

Z wątku bajek i świąt można już przechodzić w kierunku nieuchronnych podwyżek cen energii, które tak naprawdę nie będą wcale podwyżkami, bo dostaniemy za nie rekompensaty. Ponieważ cena energii jest teraz kwestią wagi państwowej, warto popatrzeć jak to jest realizowane w Niemczech i w Polsce.

Niemcy jako (przynajmniej PR-owo) niekwestionowany lider zmian energetycznych, mają dość interesującą koncepcję finansowania sektora energetycznego, generalnie polegająca na utrzymywaniu niskiej ceny energii na rynku hurtowym (a więc i niskiego składnika za energię w rachunku), natomiast rozbudowywania płatności od klientów indywidualnych o wiele innych składników (obecnych tylko w rachunkach klientów indywidualnych), które pośrednio sponsorują wszystkie inwestycje sektora. Tak więc rachunek niemiecki wygląda mniej więcej tak (tu informacje i obrazki za cleanerenergywire.org i cytatami z tego artykułu):

Jak widać całość opłaty w eurocentach to prawie 30 ec/kWh, gdzie sama płatność za energię (przeniesienie cen z rynku hurtowego) to 6,16 ec/kWt i tylko 21 % całego rachunku. Do tego idzie opłata dystrybucyjna (7,27 Ec/Kwh), ale całość jest jednak znacząco rozbudowywana o kolejne kolory (opłaty). I tak pojawia się bezpośrednia opłata OZE (w 2018 to 6,79 ec/kWh – więc w praktyce 23 % więcej niż sama „normalna” energia”, ale i dodatkowo mały ułamek za offshore (0,037 ec/kWh z możliwością rozbudowy w przyszłości), opłata za elektrociepłownie (0,34 ec/kWh) i kolejne jak coś w rodzaju dopłaty do przemysłu (0,37 za to, że wielki przemysł płaci mniej za przesył) i specjalny podatek na konsumpcje energii (zwany zresztą w Niemczech „ecological tax” 2,05 – 7 %).  Jak się dołoży kolejne podatki i parapodatki – koncesyjne i VAT (16 %) to finalnie wychodzi te prawie 30 ec (czyli na złotówki  ok. 1,3 zł/kWh).

Cały artykuł dostępny na http://konradswirski.blog.tt.com.pl.

źródło: konradswirski.blog.tt.com.pl
fot. 123rf.com/fot. ilustracyjne
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ