COP 25 już nie w Chile … polityka klimatyczna tylko dla bogatych?
COP 25 – światowy szczyt klimatyczny nie odbędzie się w tym roku w Chile. Zaplanowany na 2-13 grudnia w Santiago, został właśnie odwołany i jest pospiesznie przenoszony do Madrytu. Tysiące uczestników (w ostatnich COP-ach było zwykle po 20 tys. delegatów) pospiesznie zmienia pokoje hotelowe i rezerwacje biletów lotniczych, a Greta Thunberg szuka możliwości zawrócenia swojego ekologicznego jachtu i jakiegoś transportu z powrotem do Europy. Chilijski COP 25 to znak w jaki ślepy zaułek zaczyna wchodzić globalna polityka klimatyczna – mnóstwo słów, a brak czynów, coraz więcej marketingu i PR-u, dzieci i młodzież na pierwszej linii i jednocześnie żadnych efektów globalnych (jeśli mierzyć całkowity poziom emisji), udawane ekologiczne transformacje największych korporacji i globalna zmiana – zamiast ideologii tak naprawdę robienie biznesu na klimacie i światowych zagrożeniach. Przy okazji oczywiste staje się, że problem klimatu zostaje zawłaszczony i zagospodarowany przez bogatych – oni jeszcze więcej zarobią, a biedni zostaną ze swoimi problemami jak dawniej.
W Chile – szczególnie w stolicy, od kilkunastu dni trwają zamieszki. Zaczęło się prozaicznie, od protestu uczniów wobec podwyżki biletów na metro – co w Santiago jest problemem, bo metro to podstawa transportu i poruszania się w ponad 5 milionowym mieście – gdzie zresztą jest olbrzymia ilość szkół i uniwersytetów – więc młodych protestujących aż za nadto. Podwyżka nie była zbyt astronomiczna (o 30 peso z poziomu 830 peso za bilet – około 1 Euro – czyli warunki podobne jak „warszawskie 3,7-4,4 PLN), ale stanowiła iskrę, która rozpaliła ogólnonarodowe protesty, bo do uczniów przyłączyli się właściwie wszyscy poza bogatą i jeszcze bogatszą klasą średnią. Patrząc na statystyki – tak dość podobnie – bo i ceny światowe jak i płaca minimalna (300 euro) i płaca średnia (ok. 1000 Euro), to co jest inne to ogromne rozwarstwienie społeczne, a przynajmniej takie jest odczucie wszystkich ciężko zarabiających i przy wysokich cenach, ledwo wiążących koniec z końcem Chilijczyków. Obecny Prezydent to jedna z najbogatszych osób w kraju, więc cała nienawiść skupiona jest na nim. Wszyscy protestujący żądają jego dymisji, wycofania podwyżki i wzrostu pensji. Prezydent reaguje wysyłając wojsko i policję na ulice – codziennie gaz łzawiący, ale i strzały, bo jest 18 zabitych i setki rannych. W tej atmosferze – gazu, pałek, strzałów i policyjnych śmigłowców, trudno byłoby delegatom COP 25 skupić się na klimacie i konsumpcji w czasie oficjalnych bankietów, dlatego cała uroczystość została odwołana i teraz jest pośpiesznie przenoszona do Madrytu.
COP 25, który miał przynieść kolejną iterację szczegółowych celów walki z klimatem (przypominająco na razie – walczymy z groźbą ocieplenia i koniecznie chcemy nie dopuścić, w ciągu wieku, do wzrostu średniej temperatury globu o 2 C , może już nawet o 1,5 C od epoki predindustrialnej). Każdy z krajów popiera tą politykę, ale według COP – robi to po swojemu – czyli w efekcie poza wielkimi słowami, pięknymi broszurkami i ogólnej tzw. wagi podjętych działań – co do końca robi ktokolwiek, właściwie nie wiadomo. Po sukcesie COP w Paryżu ( głównie za sprawą właśnie tej temperatury) i ubiegłorocznego COP w Katowicach (doprowadzono do podpisania w ogóle jakiegokolwiek wspólnego dokumentu – choć maksymalnie mętnego, bez konkretów), teraz właśnie mówiło się, że nadszedł „czas zdecydowanych działań” i „jasno podjętych zobowiązań”. Chilijski odwołany COP pokazuje już jednak podstawowe problemy – łatwo jest mówić o klimacie na eleganckich bankietach, trudno jest jednak zobowiązania klimatyczne przełożyć na konkretne pieniądze – bo to już dotyka wszystkich, w podwyżkach podatków, cen energii i paliw i nawet prozaicznie w biletach.
Cały artykuł dostępny na konradswirski.blog.tt.com.pl
Komentarze