Polityka energetyczna Polski. Czy jest, czy jej nie ma?
Poproszono mnie o przygotowanie wykładu związanego z polityką energetyczną Polski. Odświeżyłem sobie treść aktualnych, wydawałoby się dokumentów z tym związanych, i tak:
Polityka energetyczna Polski do roku 2030 została przyjęta przez rząd w roku 2009, podstawą prac autorów jej projektu były źródła ARE z 2006 roku.Teraz jest rok 2012, a właściwie jego koniec. Popatrzmy, jak się miały założenia do dzisiejszych faktów gospodarczych.
Polityka energetyczna Polski do roku 2030 została przyjęta przez rząd w roku 2009, podstawą prac autorów jej projektu były źródła ARE z 2006 roku.Teraz jest rok 2012, a właściwie jego koniec. Popatrzmy, jak się miały założenia do dzisiejszych faktów gospodarczych.
Dynamika zmian PKB jest znacznie niższa niż planowano. Na rok 2012 planowano przyrost r/r ponad 3,5%, a będzie maksymalnie 2,5%. W latach następnych przyrosty będą jeszcze wolniejsze, a prognozy przypomnę przewidywały jeszcze większe przyrosty niż te 3,5%. Nie osiągnięto zakładanych przyrostów mocy zainstalowanej związanych ogólnie mówiąc z OŹE, nie udało się zwiększyć udziału energetyki wykorzystującej energetykę wodną, stopień wodny w Nieszawie jest w dalszym ciągu tylko w marzeniach, bo przecież jeszcze nie w konkretnych planach, nie osiągnięto założonych mocy z energii wiatru (tym bardziej nie osiągnięto zakładanej produkcji energii elektrycznej z tego źródła). Nie widać zakładanego przyrostu mocy z upraw energetycznych (spalamy głównie odpady, a może i pełnowartościowy opał z naszych lasów, a jeśli nie z lasów, to i nie z Polski, a raczej ze Wschodu). Ceny ropy naftowej i gazu przekroczyły założenia o ponad 30%. Ceny importowanego węgla są wyższe od krajowych. I mimo to import z roku na rok zauważalnie rośnie. Nie przewidywano tego zjawiska w cytowanej „Polityce…”. W założeniach nie uwzględniono nowych uregulowań ekologicznych związanych z Dyrektywą IED. Jej wejście w życie w roku 2016 jest przesądzone i nawet wspólna interwencja prezydenta i premiera w Brukseli nie spowoduje jakichś szczególnych derogacji dla Polski. Nie przewidziano dokładnie zjawisk ekonomicznych związanych z ETS (handel prawami do emisji CO2) ani też nie rozstrzygnięto zgodnie z postulatami ekologów i przemysłu faktu kumulacji opłat za wykup prawa do emisji CO2 na funduszu celowym wspomagającym inwestycje zmniejszające emisje tego gazu. Pieniądz z owych opłat będzie kierowany do studni bez dna, czyli do budżetu. Jeśli raz te pieniądze będą rozdysponowane na jakieś cykliczne cele, to budżet nie odda ich już nigdy. Nic nie zapowiada, aby możliwym było wykonanie od roku 2008 do roku 2015 głębokich modernizacji bloków na paliwa stałe dla mocy ponad 6000 MW, tak jak to było w założeniach ani też wybudowanie do tego okresu nowych mocy w wielkości 3500 MW. Nie udało się również osiągnąć dobrego startu dla realizacji celu pokrycia wzrostu zapotrzebowania na nowe moce cieplne w przemyśle z wysokosprawnej kogeneracji. Rozeszły się również prognozy i wykonanie w zakresie zapotrzebowania na energię pierwotną i na energię elektryczną. Nic nie zapowiada, aby pierwsze efekty w zakresie produkcji energii elektrycznej z energii jądrowej mogły się ziścić w roku 2020. I już jako ostatnie porównanie założeń z liczbami rzeczywistymi, to nie potwierdziły się prognozy w zakresie wzrostu cen energii elektrycznej zarówno dla przemysłu, jak i odbiorców typu gospodarstwa domowe. Mały wzrost tych cen powoduje paraliż decyzyjny w zakresie rynkowego inwestowania w nowe moce. Nie obejdzie się chyba bez interwencjonizmu państwa w obliczu potencjalnego, katastrofalnego deficytu dostaw krajowej energii elektrycznej już w najbliższych latach.
Rozpisałem się dość szeroko na powyższe tematy, bo nadszedł już czas (najwyższy) na aktualizację tamtej „Polityki …”, a właściwie na zrobienie jej od nowa. Nie ma tutaj czyjeś wielkiej osobistej i bezpośredniej winy, że prognozy rozminęły się z rzeczywistością gospodarczą. Nie można mieć pretensji do twórców modelu MAED czy też BALANCE, że przy tak wielu zmiennych, częściowo o charakterze zmiennych stochastycznych, rzeczywistość nie spełnia prognoz.
Pracownicy instytucji unijnych uważają poprawnie, że system rządzenia w naszym kraju ma charakter hierarchiczny, że akty prawne wydawane przez rząd mają prymat nad tymi o niższej formalnej randze. Uważają więc, że jeśli jakiś dokument jest obowiązujący formalnie to wszystkie poczynania i plany są takie, jak je opisano tamże. Nie dziwmy się więc, że przyjmuje się tam jako pewnik dokładne liczby tam obrazujące, na przykład emisję CO2, stopień wykorzystania kogeneracji, stopień zmniejszenia energochłonności czy też poprawę sprawności urządzeń. Idąc dalej aproksymują te wykresy i potem wychodzą im takie bzdury, jak potencjalna zdolność Polski do obniżenia w roku 2050 emisji CO2 o 80% (do 20% emisji obecnej, w tym emisji z samolotów i z komunikacji samochodowej). Jeśli prace rozpoczną się już teraz, to jest szansa, aby je zakończyć i przyjąć jeszcze w tej kadencji sejmu. Ma to kardynalne znaczenie, bo nowa władza nawet z tej samej partii z reguły wyrzuca wszystkie projekty poprzedników do kosza, co w swoim dość długim życiu energetyka doświadczyłem wielokrotnie. Jestem przekonany, że potencjał Departamentu Energetyki potrafi spiąć wszystkie związane z tym zagadnieniem wątki i doprowadzi do uaktualnienia „Polityki energetycznej Polski”, tym razem już z perspektywą roku 2035.
Autor: Jerzy Łaskawiec, Sędziszów 17 IX 2012
Felieton został opublikowany w magazynie "ECiZ" nr 9/2012