Kto najwięcej zapłaci za embargo?
Europejskie sankcje na rosyjskie dostawy surowców energetycznych najbardziej uderzają w Środkową Europę, w naszą pozycję tranzytową, rafinerie, zaopatrzenie w ropę i gaz. Państwa naszego regionu zużywają przecież na mieszkańca o wiele mniej energii, gazu, produktów naftowych. Odrabiają jednak zaległości do bogatego zachodu Europy, ale do tego konieczne są tanie i pewne źródła energii. A tu z jednej strony zielona polityka unijna pozbawia nas korzyści z naszych zasobów naturalnych (węgiel), z drugiej – tracimy tanie i dostępne zasoby rosyjskie.

Ale zacznijmy od samej góry. Odpowiedź na proste pytanie „kto za to najwięcej zapłaci?” nie jest wcale prosta.
Animatorem tego geopolitycznego trendu Europy jest oczywiście Ameryka. To zresztą nic nowego, ta polityka trwa od 60. lat. Opisywałem, jak chciał tego dokonać prezydent Reagan, a wyjątkowo ciekawy był przypadek Donalda Trumpa, gdy zatrzymał budowę Nord Stream 2. Amerykanie zawsze uważali, że więzi gospodarcze z Rosją są dla Europy szkodliwe.
Gdy Rosja wdarła się zbrojnie na Ukrainę, w tej samej chwili, a nawet wcześniej, USA i Europa wypowiedziały jej wojnę gospodarczą. Dla Ameryki najważniejsza była blokada eksportu rosyjskich surowców energetycznych, bo doskonale wiedzą, gdzie uderzyć, żeby bolało. W takich sprawach tylko w ostatnich latach przeprowadzali podobne operacje wobec Iranu czy Wenezueli – potężnych producentów i eksporterów ropy.
Dla Ameryki bowiem koszty wojny gospodarczej z Rosją są znikome. Praktycznie niezauważalne. Jej relacje gospodarcze z Rosją są bliskie zera, można sobie je darować. Jedynym problemem mogą być rosnące ceny paliw na amerykańskich stacjach, gdyż tam jest to bardzo wrażliwy politycznie temat.
Czytaj całość w dziale Zdaniem Szczęśniaka na kierunekCHEMIA.pl.
Komentarze