Partner serwisu
20 kwietnia 2015

PEPCO – co się tam stało 7 kwietnia 2015?

Kategoria: Felietony

Jak gdyby nigdy nic, po godzinie 13.30 został pozbawiony dostaw energii elektrycznej praktycznie cały stan Columbia w USA. Bez prądu pozostawał Waszyngton, wraz ze swymi instytucjami rządowymi. Awaria dotknęła m.in. Biały Dom i budynki Departamentu Stanu.

PEPCO – co się tam stało 7 kwietnia 2015?

Zgasły światła na stacjach metra. Ewakuowano ludzi z Uniwersytetu Maryland, z National Portrait Gallery oraz z Muzeum Lotnictwa i Przestrzeni Kosmicznej. Pierwszy odruch Amerykanów to obawa, a nawet strach przed zamachem terrorystycznym, co też najszybciej dla spokoju publicznego zdementowano. Przyczyna była techniczna. Jak poinformowało przedsiębiorstwo energetyczne Pepco, zaopatrujące w prąd rejon amerykańskiej stolicy, odnotowano spadek napięcia spowodowany „problemem z linią przesyłową”, oraz że trwają prace naprawcze w hrabstwie Charles, w sąsiadującym z Waszyngtonem stanie Maryland. Po prostu awaria transformatora i niezadziałanie automatyki przywracającej zasilanie.

Jak to się mogło stać w kraju skrajnie uczulonym na zagrożenia dla funkcjonowania państwa, w tym z powodu infrastruktury? Jak taki mały transformatorek mógł być przyczyną kryzysu? Dobrze, że awaria ta stała się właśnie tam – w najbardziej „zorganizowanym” miejscu świata, a nie w Polsce, gdzie poprzestano by na zmianach personalnych. Pozwoli to energetyce świata, podobnie jak to się stało po incydencie z ENRONEM, na systemowe podejście do problemu i jak sądzę na skuteczne wyeliminowanie w przyszłości tego typu incydentów.

Czy może to się zdarzyć u nas? Jak najbardziej może. Infrastruktura naszej elektroenergetyki należy do kategorii wybitnie wrażliwych. Ze względu na zapewnienie bezpieczeństwa w węzłach sieci krajowej ustalono wykaz elektrowni, w których MUSZĄ pracować (MUST RUN) konkretne liczby bloków. Bez tego nastąpią niekontrolowane przepływy prowadzące do możliwych awarii, jak ta w PEPCO. Tych bloków, mogących być w 100% dyspozycji, jest coraz mniej. Nowe wielkie bloki pojawią się dopiero za kilka lat, a w międzyczasie stare będą musiały być wyłączane. PSE przyznało wreszcie, że w roku 2016 będzie problem z zachowaniem niezbędnej nadwyżki mocy będącej w dyspozycji operatora w stosunku do planowanego zapotrzebowania. Jest to najdelikatniejsze ostrzeżenie, jakie przekazano publiczności (nam). Obawiam się, że ze względu na jego delikatność, co do formy, nie zostanie przyjęte na serio przez polityków.

Po awarii w Waszyngtonie popatrzyłem na stronę Departamentu Energetyki USA (DOE). Co robi Rząd USA w kwestii bezpieczeństwa energetycznego? Nie wstydzi się i udziela Loan Guarante (kilkadziesiąt miliardów dolarów w ciągu roku) gwarancji dla zwrotu kredytów na inwestycje energetyczne. Nie patrzy na jakieś konieczności notyfikacji takich zdarzeń, tak jak robimy to my w Unii Europejskiej. Nie obawia się zarzutów o popieranie rodzimej gospodarki – BO PO TO JEST. Ta poprawność w przestrzeganiu liberalnej religii w naszej Unii Europejskiej zaprowadzi nas na manowce gospodarki światowej. Brak troski o przemysły krajowe to droga donikąd. Są oczywiście chlubne wyjątki (choćby Niemcy czy Francja), ale nie dotyczy to neofitów tzw. Nowej Unii, czyli głównie Polaków.

Wracając do bezpieczeństwa wrażliwych elementów infrastruktury energetycznej – zauważam wreszcie renesans analizowania na poważnie tych spraw, ale głównie w ramach polskich struktur wojskowych. Defence24.com jest portalem, który osobiście rekomenduję do systematycznego czytania, tak jak czytamy nasze energetyczne portale. Tam w strukturach wojskowych powstaje jednak głównie wiedza, która nijak nie przekłada się, na razie, w okresie pokoju, na długookresowe plany gospodarcze. Takie powinny powstawać w Ministerstwie Gospodarki. Nie ma już Rząd w swych strukturach Komisji Planowania ani nawet struktur, które w jakimś czasie je zastępowały – jak zespół Szwarca, potem Wasilewskiej-Trenkner czy nawet Kropiwnickiego. Wyrzucono je poza Rząd, bo głosiły niewygodne dla kogoś racje, nie dając jednocześnie recept jak to poprawić. Tak postępują państwa i decydenci nieświadomi w sumie swej odpowiedzialności nie tylko za to, co dzieje się w czasie trwania ich kadencji, ale głównie w perspektywie kilkudziesięcioletniej.

W kampaniach wyborczych porusza się sprawy nie najważniejsze, ale takie, które mogą przysporzyć głosów od „głosującej większości”, czyli takiej, co to nie wie, co to jest zasada zachowania masy i energii, nie mówiąc o zasadzie zachowania momentu pędu. Waga głosu nie zależy od wiedzy i poczucia patriotyzmu głosującego, ale od jego aktualnej emocji zwanej niekiedy ideologią. Powinny ta wiedza i te wartości być jednak obecne w programach tych, którzy korzystają z biernego prawa wyborczego. Ci powinni wiedzieć, co to jest racja stanu i bezpieczeństwo państwa. Niektórzy z nich nic sobie z tego nie robią. Czytelnikom życzę mądrych wyborów, nie tylko tych politycznych, ale i życiowych, z pożytkiem nie tylko dla siebie.

Jerzy Łaskawiec, Wrocław, 14 kwietnia 2015 r.

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ