„Zmierzch gigantów” i „rzeź niewiniątek” czyli polski rynek informatyczny 2018
Przez wiele lat polska informatyka prezentowana była w samych superlatywach. Eksportowa wizytówka naszego kraju, coroczne nagrody dla młodych zespołów polskich programistów oraz mocny segment firm IT na giełdzie. Dziś obraz jest niejednoznaczny, stagnacja a właściwie powolny spadek giełdowego indeksu WIG-INFO i alarmistyczne informacje niektórych spółek to gorsza strona medalu. Nadal jednak rynek IT jest też najlepszym miejscem pracy z rekordowymi pensjami pracowników. Jaka będzie przyszłość – nie wiadomo, ale pejzaż polskich firm informatycznych pod koniec obecnej dekady będzie na pewno zupełnie inny niż dziś.
Polskie IT – rynek europejski, ale jakby inny
W coroczny raportach branżowych polski rynek informatyczny osiąga wartość około 40 mld PLN, przez wiele lat zawsze rosnącą, ale ostatnio od 2015 roku notujący coroczne kilkuprocentowe spadki. Sam rynek jest mocno zróżnicowany, to tak jakby jednorodnie traktować rynek motoryzacyjny, który składa się zarówno z jednośladów, samochodów osobowych, wielkich ciężarówek i miejskich autobusów, a w każdym z podsektorów są odmienne czynniki wzrostu, marże i specjalizacje branżowe firm. Analogicznie w informatyce mamy sprzęt (połowa rynku) z dużym obrotem, ale i mikro marżami, oprogramowanie, w którym mieszczą się i dynamicznie produkowane na rynek światowy gry ale też i licencje dla indywidualnych użytkowników jak i wielkich firm, usługi (25-30%) gdzie do jednego worka wrzucone są: outsourcing dla zagranicy jak i integracyjne projekty dla ministerstw i spółek skarbu państwa. Właśnie w tym zakresie – klientów instytucjonalnych – rynek polski różni się od typowych rozwiniętych rynków USA lub Europy Zachodniej. W Polsce większość dostaw w obszarze oprogramowania i serwisu zależy od rynku stricte publicznego (ministerstwa i agendy rządowe) lub quasi publicznego (głównie utility lub inne surowcowe spółki skarbu państwa), pozostała reszta to sektor finansowy: banki i ubezpieczenia (także ostatnio z postępującą renacjonalizacją) oraz telekomunikacja. Odmiennie od Zachodu, gdzie jako klienci dominują też wielkie korporacje, sprzedaż, produkcja – u nas tradycyjnie występujące słabo (tak jak i rodzime polskie firmy w tym obszarze). Dodatkowo przy relatywnej słabości inwestycyjnej w IT mniejszych firm z sektora MSP wynik jest prosty – jeśli firmy IT chcą zdobyć znaczny udział w polskim rynku, to tak czy inaczej muszą patrzeć na system zamówień publicznych i zawsze trafią na koniec na klientów z coraz większym udziałem własności rządowej.
Dwie drogi polskiego IT
Pomijając obszar dostaw w retailu (komputery domowe osób prywatnych, ich gry i oprogramowanie użytkowe) i nie zajmując się wielkimi dystrybutorami (hurtownikami) sprzętu, to polskie firmy sektora IT wybrały zwykle jedną z dwóch głównych ścieżek rozwojowych. Pierwszą jest skupienie na sprzedaży infrastruktury i na zamówieniach rządowych – to widoczne w obecnej pierwszej linii polskich informatycznych spółek giełdowych i krajowych gigantach IT. To też sposób całego rozwoju IT od lat 90-tych, a następnie w czasach połączenia z Unia Europejską polegającym na pompowaniu rynku zamówieniami sponsorowanymi z funduszy strukturalnych. Drugą ścieżką, znacznie bardziej w ukryciu i niewidoczną w części statystyk jest outsourcing i produkcja oprogramowania na zamówienie (głównie dla klientów w Europie Zachodniej i USA) z postępującą specjalizacją od wynajmu ludzi, wynajmu zespołów po modny obecnie Managed Services. O ile obie te drogi dawały szerokie możliwości szybkiego wzrostu, to dramatyczna zmiana nastąpiła od 2015 roku – spadek zamówień z sektora publicznego (co najmniej połowa, choć wg. niektórych statystyk nawet 2/3 poziomu lat poprzednich) pozostawił bez wielkiego kawałka tortu spółki przyzwyczajone do dawnego stylu integracji: wielki klient – wielkie budżety – wielkie projekty informatyczne. Zmiany na stanowiskach managerskich osób odpowiedzialnych za projekty informatyczne w instytucjach rządowych i spółkach skarbu państwa, zahamowały dodatkowo proces zamówień i na pewno nie ułatwiły procesu zakończenia kontraktów w toku. Jednocześnie druga ścieżka nawet jeszcze bardziej przyspieszyła, nastąpił boom na rynku outsourcingu i nadal jest to właściwie ciągle rosnący segment od początku lat 90-tych. W kilku ostatnich latach obserwujemy tu ciągły wzrost silniejszy niż liniowy i coraz większy transfer zamówień do Polski (wynikający z braku programistów w Europie Zachodniej). Problemy ze specjalistami IT są też w Indiach i innych krajach outsourcingowej konkurencji (tam obserwujemy wzrost kosztów). Z roku na rok przybywa w Polsce centrów obsługi i developerskich wielu korporacji, które mają dobre doświadczenia na polskim rynku. Bardzo gwałtowny rozwój firm stawiających na wynajem ludzi, zespołów i managed services, co owocuje prawie 200-toma tysiącami ludzi pracującymi w szeroko rozumianym polskim IT usługowym .
„Nożyce cen” i „zmierzch gigantów”
Model produktowy spółki IT, a właściwie w warunkach polskich – integracyjny czyli nie mamy gotowego produktu, a dopiero go tworzymy na zamówienie klienta, i dodatkowo głównie dla klienta z sektora public, staną w obliczu wielkiego problemu – nie tylko z powodu spadających lawinowo zamówień, ale swego rodzaju rozwierających się „nożyc cenowych”. Z punktu widzenia przychodów możliwe do uzyskania i kwotowane w obecnych, wielkich kontraktach ceny nie będą dawały żadnego zysku (aby wygrać w zmniejszającym się rynku publicznym należy ofertować bardzo nisko), a jednocześnie pojawiają się silnie rosnące koszty wynagrodzeń programistów – napędzanych rosnącym rynkiem outsourcingu i wciąż „żywych” sektorów np. bankowość. Wśród programistów i specjalistów IT dynamika zmian pracodawców rośnie, media prześcigają się w prezentacjach coraz wyższych średnich płac w sektorze IT, a magiczny współczynnik „attrition” (odejścia pracowników) zaczął przyprawiać o ból głowy zarządzających firmami informatycznymi. Problem występuje zarówno w bilansach (koszty) jak i w sprawozdaniach project managerów ze względu na brak ciągłości zespołów. To za chwilę będzie odbijało się w przekroczeniach terminów oddawania systemów lub jeszcze gorzej niedotrzymania zobowiązań i wypowiedzeniu umów, co w konsekwencji może doprowadzić do braków płatności w firmach IT, kary i inne sprawy prawnicze. „Nożyce cen” – mniejsze przychody i marginy z sektorów publicznych (ale też i telko i bankowych) wobec rosnących kosztów pracy, tną zyski wielkich firm – co widać na wynikach rocznych firm giełdowych, ale też i pojawiają się pomiędzy wierszami w opisach aktualnej sytuacji na rynku.
Cały artykuł można znaleźć na konradswirski.blog.tt.com.pl.
Komentarze